Radni m.st. Wsi Warszawa dostali sraczki i już wycofali się z pomysłu nadania rondu u zbiegu Broniewskiego i trasy AK nazwy „Rondo Wolnego Tybetu”. Sraczka spowodowana jest przez machanie komunistyczną szabelką w jakimś komunistycznym kraiku na drugim krańcu świata. Niby Chiny mają ponad 1mld ludności, ale 99,99% z niej nie za bardzo nawet wie co to jest Polska.
Jak widać panowie radni są mocni w gębie. Jak trzeba coś zrobić to już jaj brakuje.

Zresztą takie przemyślenie dotyczące nazewnictwa ulic i miejsc w stol(n)icy. Im bardziej nam się miasto rozrasta tym więcej mamy różnych dziwnych nazw. Jak jedziemy przez starszą część Ursynowa, Stegny lub nowy Mokotów to nazwy ulic są całkiem do rzeczy. Cynamonowa, Cyprysowa, Mandarynki, co kilka przecznic jakiś patron typu KEN. Nawet ładnie to wygląda w dowodzie i inszych dokumentach.
Jednak jak już wkroczymy na nowsze dzielnice to jest znacznie ciekawiej. Na początek dostajemy całą masę mało znanych patronów. Mogę to zrozumieć, ale pojawiają się też przegięcia. Moje ulubione to zmiana nazwy ul. Chodkiewicza na św. Boboli i przeniesienie Chodkiewicza „za róg” na teren nowego osiedla. Oczywiście na nowym osiedlu nie można było zrobić św. Boboli, inwestor popierał pomysł, bo trzeba było dowalić ludziom problemów (zmiana dowodów, pieczęci, dokumentów). Ok, to jeszcze można zrozumieć, bo przy ulicy jest sanktuarium. Jednak powalił mnie pomysł który pojawił się przy okazji wyżej wspomnianego ronda. Miało by ono zdaniem niektórych radnych nazywać „Rondo Rzezi Wołyńskiej”. Nie przeczę, było to tragiczne wydarzenie i warto je upamiętnić, ale dlaczego nazwą ulicy? Wyobraźmy sobie więcej takich „kfiatków”; KL Warschau, Rzezi na Woli, Poległych i Pomordowanych, Ofiar Katynia. Starczy? Teraz tekst jak z basha:

  • Nazwisko?
  • Kowalski
  • Imię
  • Jan
  • Adres zamieszkania
  • KL Warshau 13 m 12
  • Jadźka patrz kolejny z getta…

Co najmniej nieprzyjemne.