Dzięki temu absolwent będzie mógł pracować w Makro. Przeczytałem artykuł na portalu Gazeta.pl o planach MNiSWW dotyczących ograniczenia czasu trwania studiów.
O ile sam projekt jest dość ciekawy, to bardzo dziwne jest tłumaczenie pana Bartosza Loba rzecznika ministerstwa (za Gazeta.pl):

To nie znaczy, że nie chcemy, by ludzie studiowali wiele kierunków. Zamierzamy mocno promować makrokierunki i studia międzywydziałowe, na których za jednym zamachem można zdobyć wielostronne wykształcenie. Zamiast np. iść na prawo, a potem na ekonomię, lepiej przecież wybrać makrokierunek prawo i ekonomia.

Jak widać pan rzecznik nie ma pojęcia czym jest makrokierunek. W skrócie jest to studiowanie dwóch kierunków przy czym plan zajęć jest dostosowany tak by móc brać udział we wszystkich zajęciach. Po pewnym czasie (około 3 lata) student decyduje na którym kierunku robi specjalizację. W praktyce nie różni się to wiele od studiowania na studiach licencjackich na dwóch kierunkach i robieniu magisterki na jednym.
Studenci wielokierunkowi podchodzą krytycznie do tego pomysłu i słusznie. Państwo gwarantuje bezpłatną naukę i powinno mu zależeć na tym, by studia były powszechnie dostępne i darmowe. Wprowadza jednak regularną odpłatność za zajęcia. To czy to nazwiemy bonami edukacyjnymi, punktami ECTSW, czy też czesne nie robi różnicy. Zresztą należy mieć wiele szacunku do ludzi, którzy mają jakieś zainteresowania i chcą studiować. Wbrew pozorom nie chodzi im o ulgi, bo te obowiązują do 26 roku życia, a rozwijanie siebie. Ludzi, którzy studiują by nie dorośleć jest naprawdę niewielu.
Podsumowując płatnym studiom państwowym mówimy zdecydowane nie.