Newsweek opublikował „Subiektywny ranking posłów darmozjadów”. Chłopcy z PO forsują uzawodowienie parlamentu. Coś mi tu mówi, że demokracja zeszła na plan dalszy.

Rzeczpospolita dobro wspólne

I dlatego nie mogę się zgodzić z poglądem, że posłowie zawodowi to dobrzy posłowie. Stworzenie kasty zawodowych polityków niesie niebezpieczeństwo jakim jest ograniczenie swobód obywatelskich. Zawodowy poseł byłby w praktyce nieodwoływany. Oczywiście istniała by niewielka grupa bezrobotnych, ale tak jest w każdej grupie zawodowej. Góra 5%. Powstaje jeszcze problem kształcenia posłów. Kto mógłby zostać zawodowym posłem. Jakie wymagania formalne by musiał spełniać. Tu dochodzimy do najważniejszej kwestii. Dlaczego prawo wyborcze zależałoby od zawodu? Czy jestem czymś gorszym od takiego Palikota czy Kaczyńskiego? Co wyróżnia posła Cymańskiego czy Gowina na tle setek moherowych businesmanów? Dlaczego pan Mietek z pod butki z piwem nie miałby prawa startować w wyborach?
Autorzy pomysłu dość mętnie tłumaczą się wymogami etycznymi. Posiadaniem lub nie akcji, majątku, kredytów. Dlaczego posłem nie mógłby zostać na przykład pan Kluska, Gudzowaty czy Solorz? Dlaczego reprezentanci narodu mają być zawodowcami? Tyle mówi się o uwolnieniu zawodów prawniczych. Zamknięte grono prawników było, i nadal jest, źródłem patologii związanych z trudnym dostępem do usług, ich ceną i jakością. Czy aby posłowie nie dążą do zapewnienia sobie dożywotniego dostępu do koryta?

Poseł – oseł

Newsweek na siłę chce udowodnić, że nie potrzebujemy w sumie jakiś 80-85% posłów. Wyobraźmy sobie, że mamy do czynienia ze 100 osobowym zawodowym parlamentem. Do Sejmu wchodzą zazwyczaj ci sami ludzie. Rotacja jest niewielka i związana z wiekiem. W takim wypadku nie mamy do czynienia z demokracją, a z usankcjonowanym systemem autokratycznym. Niezależnie na kogo się glosuje zawsze wyniki są takie same. Dziennikarze nie chcą zauważyć, że w każdej grupie zawodowej jest niewielka liczba przywódców, którzy opracowują plany, wyznaczają cele i egzekwują ich realizację. Jednocześnie większość ludzi jest biernymi wykonawcami pracy. Pracą posła jest podnoszenie rączki raz na dwa tygodnie.

Co w zamian

Nie lubię Romana Giertycha, ale ostatnio przysłuchiwałem się rozmowie jaką prowadził w TVN24. Zaproponował on tam stworzenie komisji legislacyjnej złożonej z prawników, którzy z pomocą ekspertów (grup eksperckich) będą opracowywać projekty ustaw. Prawnicy zajmą się pisaniem prawa, czyli tym na czym się znają najlepiej. Rola posłów sprowadzać się będzie do głosowania i wyznaczania celów politycznych stanowionego prawa. Poseł pracowałby za darmo. Spodobała mi się ta idea. Jest to przykład bardzo zdrowej formy demokracji w której każdy obywatel może zostać posłem i pracować na rzecz kraju. Jednocześnie nie zmuszamy nikogo do porzucenia dotychczasowego życia. Prawo nie podlega manipulacją polityków, bo ich rola ogranicza się tylko do wyznaczania celów i głosowania.
Całkiem fajna idea.