Kiedyś pisałem o tym, jak wkurwiają mnie wszelkiej maści „eksperci” i „profesjonaliści”. Wszystko jednak przebijają goście z polskojęzycznego forum Ubuntu.
Otóż paragraf 2 pkt 4 brzmi:

Używanie w tytułach słowa PROBLEM (oraz wszelkich jego synonimów) jest całkowicie zakazane.

źródło

Tak wiem, że tematy w stylu „mam problem z…” nie są może zbyt porywające, ale z tego co mi wiadomo to w treści postu piszemy o co chodzi, a temat ma tylko mówić z jakiego rodzaju zagadnieniem będziemy mieli do czynienia.
Jeżeli piszę, że mam z czymś problem to znaczy, że problem istnieje. Zakazanie używania słowa problem na forum nie powoduje automatycznie rozwiązania wszelkich kłopotów. Ja takiej logiki nie ogarniam. Skoro ktoś chce uzyskać pomoc to o tym pisze. Najlepiej w temacie, bo łatwo się z orientować w istocie problemu bez czytania postu.
W każdym bądź razie. Założyłem topic, czekam na odpowiedź. Obawiam się tylko, że będzie w stylu regulaminu. „Skoro nie masz problemu to po co zaśmiecasz forum?”

Generalnie bawi mnie takie podejście. Najpierw wymusza się na ludziach głowienie się jak zapisać w temacie, że ma się problem bez opisywania całości w temacie i bez używania słowa problem. Później, dla rozrywki chyba, zgnoi się każąc z trzy razy zmienić temat, bo jest „nie teges”. Następnie odsyła się do szukajki i na koniec linkuje do trzech czy czterech tematów z przed roku dotyczących innej wersji systemu „bo w tym module nie zaszły zmiany”. Na koniec jest płacz i zgrzytanie zębów, że użytkownik stwierdza pierdolę linuxa przechodzę na windę. A problemu by tak naprawdę nie było, gdyby wykazać troszkę empatii.