Rozwaliło mnie to:

MZBM przekonuje jednak, że długi wynikają z winy mieszkańców. – Oprócz pieniędzy ze wspólnot trafiają do nas też opłaty za mieszkania komunalne i socjalne. A raczej powinny trafiać, bo najemcy zalegają z należnościami. Cierpią na tym inni lokatorzy – usprawiedliwia się Marek Sękiewicz, dyrektor MZBM-u.

Takiego tłumaczenia wspólnoty mieszkaniowe nie chcą nawet przyjmować do wiadomości. Uważają, że ich pieniądze nie powinny być wrzucane do wspólnego worka. Ale żeby tak się stało, spółka musiałaby zostać gruntownie zreorganizowana.

Wiceprezydent miasta Henryk Zaguła zapewnia, że już to się dzieje: – W 2007 roku zostały zredukowane etaty o ponad 10 proc. (ze 180 do 162) oraz zrewidowane umowy z firmami zewnętrznymi działającymi na rzecz MZBM-u. Dzięki temu udało się rocznie zaoszczędzić prawie 2 mln zł.

Normalnie mistrzostwo świata. Wręcz książkowo przeprowadzona restrukturyzacja (zwana po swojsku refaktoryzacją) urzędu. Jest problem to zwolnimy 10% składu osobowego i zobaczymy co się stanie.
Debil, kretyn, skończony idiota i przede wszystkim pozbawiony wyobraźni skurwiel, który chce się tylko nachapać. Kto to taki? Szef MZBM-u, który przeprowadził taka reformę. Skąd biorą się tacy kretyni? No dobra, wiadomo, że wieczorowe zarządzanie we Wyższej Szkole Marketingu i Zarządzania im. Nikomu Nieznanego Ekonomisty – Założyciela Placówki w Pipidowie wypuszcza zazwyczaj gości, którym nie powierzono by nawet zarządzania warzywniakiem, ale już zarządzać spółką miejską można.
Ok, jak jestem taki cwaniak to niech zaproponuję rozwiązanie, powiedzą niektórzy. Chcecie tego? Proszę bardzo. Opierając się tylko na informacjach prasowych moja propozycja.

Analiza problemu

Mamy trzy grupy klientów. Pierwsza to wspólnoty mieszkaniowe. Druga to zarząd lokali komunalnych (lub coś podobnego). Trzecia to zarząd lokali socjalnych (lub coś podobnego). Pierwsza grupa płaci wszystkie rachunki, druga płaci większość, trzecia płaci niewielką część, albo nie płaci w ogóle.
Musimy tak zorganizować przepływ środków, by po dupie zbierały tylko osoby niepłacące. Jednocześnie osoby płacące rachunki nie powinny odczuwać problemów z płatnościami z innych źródeł.

Rozwiązanie

Dzielimy wspólny wór na trzy części. Każda obejmuje inną grupę klientów. Następnie idziemy do PECu i negocjujemy umowę na każdy worek oddzielnie. Jako duży klient możemy liczyć na zniżki jakbyśmy ustalili jedna umowę, ale jesteśmy wstanie już na tym etapie ustalić, że brak płynności dla jednej z umów nie może być podstawą do zerwania reszty.
W momencie gdy pojawiają się braki w płatnościach w jednej z grup to zawsze możemy bez bólu dla innych klientów zawiesić jedną z umów i po dupie dostają tylko ci co nie płacą. Może nie jest to najłatwiejsze rozwiązanie i wymaga przeprowadzenia negocjacji z PECem, ale przynajmniej będzie działać.
Restrukturyzacja nie polega na zwalnianiu ludzi. Zazwyczaj jest kilka alternatyw, ale trzeba się wysilić by je zrealizować. Niestety wielu wybitnych specjalistów, kurwa ich mać, jest zbyt tępa i zbyt leniwa by na to wpaść.