Najpierw był idiota Zientarski, na którego rzucił się agresywny wiadukt. Teraz biedaczek ma mózg skorodowany i odpowiadać nie może, ale samochód prowadzić i oczywiście.
Później najebany doktor Lubicz, który zapłacił 10tyś kary za promilowanie (i żałuję, że nie ma prawa precedensowego, bo mógł bym jeździć najebany w trzy dupy).
Po drodze niejakiemu Józefowiczowi zdarzyło się stracić prawo jazdy… i chuja mu mogą, jeździ bez (a tu żałuję, że nie ma prawa precedensowego, bo mógł bym jeździć najebany w trzy dupy i bez prawka).
Teraz Piesiewicz poseł został przyłapany na ćpaniu… i chuj mu zrobią (żałuję, że nie ma prawa precedensowego, bo mógł bym jeździć najebany w trzy dupy, bez prawka i po kilku buchach).

Co łączy te cztery przypadki? Poza tym, że prawo łamią osoby publiczne i nie ponoszą konsekwencji… Otóż wszyscy się za nimi wstawiają, że „głupio wyszło”, że „artysta może więcej”, że „to jakaś pojedyńcza wpadka”. Chuja mnie to obchodzi… tych ludzi należy wysłać do pierdla na maksymalny możliwy czas, bez prawa do wcześniejszego zwolnienia. Bo co jak co, ale Noblesse Oblige.