Moja opinia o tych co odpadli. Kolejność od miejsca 10. do 3 wg. danych PKW z dzisiejszego poranka. Dwóch głównych zostawię sobie na II turę.

Miejsce 10. Kornel Morawiecki

Twórca i przywódca Solidarności WalczącejW, organizacji, która po 1982 roku aktywnie działała na Dolnym Śląsku. Uważana przez władze komunistyczne za organizację terrorystyczną. Patrząc na program kandydata dochodzę do wniosku, że jego niechęć do PRL brała się przede wszystkim z tego, że rządzili komuniści, a nie „swoi”. Socjalistyczny populizm w stylu Robin Hooda okraszony hasłami patriotycznymi i narodowymi. Kandydat zebrał mniej głosów niż podpisów. Co jest nie lada osiągnięciem. Problemem tego kandydata jest to, że został zapomniany.

Miejsce 9. Bogusław Ziętek

Tutaj mamy kolejnego związkowca. Tym razem Sierpień’80 i skrajny antyklerykalizm. Oczywiście całość opakowana z socjalistyczne hasła. Program skierowany do skrajnej lewicy. Swoja drogą ten pan mówił chyba ostatnio coś o porywaniu szefów przedsiębiorstw… oczywiście liczba głosów poniżej liczby podpisów.

Miejsce 8. Marek Jurek

Kiedyś polityk pierwszoligowy. Marszałek Sejmu, poseł. Niestety miał na tyle jaj by powiedzieć nie Kaczyńskiemu w sprawie aborcji i pożegnał się z PiSem. Poglądy skrajnie polako-katolickie i socjalistyczne. Chyba najbardziej radiomaryjny kandydat. Nie otrzymał wsparcia z Torunia, bo jest za mały. Ogromna przewagą nad Makowieckim jest to, że po ’89 roku przewijał się w czynnej polityce. Zatem jest rozpoznawany. Wynik w okolicach 1% daje nadzieje, że jeszcze o nim usłyszymy.

Miejsce 7. Andrzej „Nigdy mnie nie skazano” Lepper

Wielki come back połączony z jeszcze większą klapą. Niestety Lepper nie ma już takiej siły przebicia jak kiedyś. Uwikłany w niejasne interesy, skazany, ale na podstawie niekonstytucyjnej nowelizacji KK (co spowodowało uchylenie wyroku i przedawnienie). Kolejny socjalista. Tym razem mocno stawiający na wieś. Niestety jego główne hasło „my jeszcze nie rządziliśmy” jest już nieaktualne, a nowych pomysłów brak. Jak zawsze kandydat o nienagannym wizerunku. Jak się nie odzywa.

Miejsce 6. Andrzej Olechowski

Jeden z „Tenorów Platformy” (pozostali to Tusk i bożej pamięci Płażyński). Liberał w stylu europejskim. Kandydat klasy średniej. Typowany na czarnego konia. Niestety koń się trochę zjechał i nie dotrwał do końca wyścigu. Ma wpływ na wyborców PO taki sam jak Marek Jurek na wyborców PiS. Może uszczknąć głosy na poziomie 1%. Obaj ci kandydaci powinni być traktowani jako swoiste OPP, na które przekazuje się 1% podatku.

Miejsce 5. Waldemar Pawlak

Największy przegrany. Pawlak został wystawiony przez PSL, bo jedyny rozsądny kandydat, marszałek Zych, jest już trochę za stary, a poza tym wszyscy mu pamiętają, że umie powiedzieć co myśli. Waldi podpadł też wyborcom PSL prowadzeniem się i puszczeniem byłej żony z torbami. Co więcej… chyba jednak Pawlak != PSL.

Miejsce 4. Janusz Korwin-Mikke

Jeden ze zwycięzców. Wynik na poziomie 2-3% jest czwartym wynikiem i co najważniejsze jest znacznie wyższy niż wyniki z poprzednich wyborów. Kandydat o „skrajnie liberalnych” poglądach, który potrafi odpowiednio je przedstawić tak, że wyborca „oficjalnie myślący” nie widzi pułapki. Przeciwnik systemu demokratycznego, którego celem jest obalenie demokracji za pomocą demokracji (ot paradoks). Jeżeli zostanie wybrany to po wprowadzeniu systemu liberalnego bardzo szybko zmieni go najpierw na autorytarny (bo po co komu demokracja), a potem na totalitarny. Do tego osoba o kilku ciekawych i mglistych elementach w życiorysie. Generalnie o Korwinie jeszcze usłyszymy.

Miejsce 3. Grzegorz Napieralski

„Wielki wygrany”, a moim zdaniem osoba, która zebrała głosy tych, co nie chcieli głosować na Komorowskiego i Kaczyńskiego, a jednocześnie nie mają na tyle skrajnych poglądów by wybrać kogoś innego. Podejrzewam, że na Napieralskiego głosowały też osoby, które po cichu liczyły, że II tura będzie inna niż panowie K i K oraz osoby, które potrzebują więcej czasu do namysłu, którego z panów K wybrać.
Czy zatem jest to największy wygrany? W pewnym sensie tak. Na pewno dzięki tym 13% będzie mógł przez najbliższych kilka lat pracować jako przywódca liberalnej lewicy (kolejna polska specjalność – poglądy do „stron sali” mają się jak to mawia moja babcia jak chuj do dupy) i być może w wyborach parlamentarnych za 5 lat jakaś mutacja SLD będzie zwycięzcą. Napieralski nie ma też aż takiego wpływu na swoich wyborców. Zatem chodzenie do niego „po prośbie” raczej mija się z celem. Ani PO ani PiS nie zyskają tyle by opłacało dzielić się czy to stanowiskami czy to wprowadzać jakieś lewicowe pomysły typu refundacja in-vitro, które mogą zrazić główny elektorat i spowodować jego odpływ do kandydatów z pod znaku 1%.

Podsumowując

II tura będzie nudna jak flaki z olejem, ale może nasi kochani politycy zaskoczą nas czymś ciekawym…