Radykalne uproszczenie. Pomysł jest prosty, ale nie odkrywczy choć w pewnym aspekcie….

Sytuacja tu i teraz

Cechy obecnego systemu

  • Podatki płacą tylko pracujący
  • Podatek to procent od dochodu
  • Mamy „skalę podatkową”, czyli bogatsi płacą więcej
  • System ogólnie skomplikowany

Cechy systemu ściągania

  • Skomplikowany jeżeli ma się kilka źródeł dochodu
  • Jeszcze bardziej skomplikowany jeżeli korzystasz z ulg
  • System jest dziurawy „w obie strony” to znaczy kombinować może zarówno podatnik jak i urzędnik
  • Podatki nie są dystrybuowane równomiernie
Słowo o Janosikowym

Co to jest „Janosikowe”? Jest to rozwiązanie w ramach którego gminy bogatsze dzielą się przychodami z podatków z biedniejszymi. Generalnie nie jest to złe ponieważ niektóre gminy są ze swej natury uprzywilejowane w zakresie zbierania podatków np. Warszawa, a inne „uprzywilejowane” w zakresie utrzymania infrastruktury np. Nowy Targ. System ten pełni podobną rolę jak Loadbalacer w przypadku ruchu sieciowego. Pozwala na zrównoważenie rozwoju gmin tak by wszystkie rozwijały się w podobnym tempie.
BTW, polityka zrównoważonego rozwoju nie polega na tym, że w Wąchocku budujemy metro „bo Warszawa ma”, ale na tym, że skoro w Warszawie można na bieżąco naprawiać drogi to i w Wąchocku powinny być odpowiednio proporcjonalne środki.

Mój pomysł

Zacznijmy od tego ile wynoszą przychody z PIT. W 2009 roku było to około 36mld PLN. Do tego należy doliczyć obciążenia związane z ZUS, bo nie pozbędziemy się emerytów z dnia na dzień, a nie wyobrażam sobie odbierania emerytur i wysyłania do pracy ludzi po 70ce. ZUS wydaje rocznie około 150mld PLN, ale to jest kwota łączna na renty i emerytury. Osoby fizyczne sponsorują około polowy tej kwoty. Reszta pochodzi z CIT i innych podatków. Zatem niech „ściepka narodowa” wynosi 100mld PLN rocznie.
Kwotę ta dzielimy na 38mln, czyli płacimy pogłówne. Wychodzi jakieś 2600PLN z drobnymi na głowę. Dla równego rachunku robimy z tego 3000PLN rocznie od każdego obywatela. Oczywiście obywatela niezależnie czy mieszka w Polsce czy poza Polską.
Pomysł stary jak świat, a zatem czas na pewną „nowość”.

Likwidujemy „Janosikowe” i w zamian niego wprowadzamy zasadę, że podatek płacę tam gdzie się urodziłem, a nie tam gdzie mieszkam. W takim układzie z mniejszych gmin pieniądze by nie uciekały do dużych miast. A duże miasta nie musiały by dzielić się z mniejszymi.

Ulgi i zwolnienia. Bez tego system nie był by wstanie się obyć. W praktyce proponuję tylko trzy proste zasady:

  • Osoby powyżej 70 roku życia płacą połowę.
  • Jeżeli w rodzinie jest więcej niż troje dzieci w wieku poniżej 18 lat to za każde kolejne płaci się 10%. Taka promocja wielodzietności
  • Osoby, które nie mogą płacić podatku z powodu ciężkiego kalectwa, braku prawnych opiekunów lub w przypadku gdy opiekunem jest państwo lub gdy opiekun nie wywiązuje się z obowiązku płacenia podatku (czyli dzieci też płacą, a w praktyce płacą za nie rodzice) są:
    • Zwolnione z obowiązku podatkowego – w przypadku gdy osoba pełnoletnia nie jest zdolna do podjęcia pracy ze względu na ciężkie kalectwo wyłączające możliwość podjęcia jakiejkolwiek pracy.
      • Podatek jest kredytowany do momentu osiągnięcia przez osobę pełnoletności. W tym wypadku podatek jest powiększany o 10% i może być spłacany przez kolejne 10 lat.

Wysokość podatku jest wyznaczana raz do roku w referendum odbywającym się w ostatnią niedzielę stycznia. Wysokość może być zmieniona jednorazowo o nie więcej niż 5%. Oznacza to, że na karcie do glosowania mamy trzy kwoty obecną, powiększoną o 5% i pomniejszoną o 5%. Głosowanie odbywa się w oparciu o system australijski tzn. system większościowy z „natychmiastową dogrywką”.

Na koniec ostatni element. Każdy obywatel otrzymywałby z US dokument uprawniający go do głosowania w wyborach i referendach w danym roku. Oznacza to, że jeżeli nie płacisz podatków to tracisz szansę na głosownie w np. referendum gminnym czy wyborach do sejmu.