Nasi kochani radni z komisji nazewnictwa postanowili uszczęśliwić kombatantów i przymierzają się do zmiany nazw stacji metra „Świętokrzyska” na „Świętokrzyska Pasta”. Pomijając idiotyzm jakim jest sama procedura zmiany nazwy (tabliczki, rozkłady, materiały reklamowe metra jak i różnych innych firm, mapy i plany itd.) to przyczepię się do dwóch rzeczy.

Po pierwsze budynek PASTWy mało kto kojarzy ze Świętokrzyską. Mamy tu do czynienia z sytuacja podobną do tej na Placu Bankowym gdzie Ratusz nijak się ma do Arsenału (przemilczmy fakt, że lokalizacja stacji jest bezsensowna i nie można nadać jej rozsądnej nazwy). Gdzie PASTa, a gdzie Świętokrzyska? Niby blisko, a jednak daleko (pamiętajmy o zaburzonym postrzeganiu odległości w mieście).

Po drugie sama nazwa i jej pisownia to majstersztyk głupoty i ignorancji. Raz, że „Pasta” wielu będzie jednoznacznie kojarzyć się z pastą do zębów względnie do butów. Dwa „Pasta” to umiędzynarodowiona nazwa makaronu innego niż spaghetti. Trzy ta nazwa nic nie znaczy. Równie dobrze można używać starej nazwy, która po otwarciu kolejnych stacji wzdłuż ul. Świętokrzyskiej też będzie mało znacząca. Jak już lepszą nazwą jest „Świętokrzyska PAST” albo jak już lubimy makaron to „Świętokrzyska PASTA”. Dlaczego? Ponieważ na mapach i planach używamy skrótu nazwy, co jest wystarczającym powodem by odpowiednio to podkreślić.

Mam jednak nadzieję, ze projekt przepadnie, bo sukces może spowodować przywołanie demona „im. Polskiego Państwa Podziemnego”.