Z sektorem bankowym ma do czynienia praktycznie od początku pracy. To powoduje, że w większym czy mniejszym stopniu muszę trochę czytać o rożnych produktach bankowych. Z drugiej strony od kilku lat staram się korzystać z dobrodziejstw bankowości elektronicznej. Poza zwykłym RORem w mBiedzie (bo powiedzmy sobie szczerze, bankozaur jest dla biednych, ale zaradnych – studenciaków, pracowników sektora IT, artystów) mam też kilka porozrzucanych kont „na czarną godzinę”.

Ostatnio moją uwagę zwrócił pewien ciekawy produkt m-ki. Nazywa się toto mSaver i jest „prawie zwyczajnym” rachunkiem oszczędnościowym. Tu mała uwaga, rachunek oszczędnościowy służy przede wszystkim do magazynowania zapasów gotówki, ale w rozsądnych ilościach. Większe kwoty warto inwestować w (stabilne) TFI, lokaty czy akcje. Rachunek oszczędnościowy powinien ratować nas w przypadku konieczności nagłego „wyczarowania” gotówki, bo coś tam (zepsute AGD, sąsiad nas zalał, trzeba usunąć cztery ósemki itp.). Jeżeli musimy skombinować dużo kasy to i tak zazwyczaj trzeba zwinąć prawie wszystkie inwestycje (co powoduje, że tzw. poliso-lokaty są naprawdę chujowe, ale o tym kiedy indziej). Rachunek oszczędnościowy ma też kilka innych cech:

  • jest oprocentowany trochę lepiej niż ROR
  • ilość darmowych wypłat jest ograniczona
  • zazwyczaj nie można przelać pieniędzy na inne konto niż konto główne

koniec dywagacji o rachunku oszczędnościowym. Czym tak naprawdę odróżnia się mSaver. W przeciwieństwie do innych RO nie wymaga on od nas samodzielnych wpłat. „Patent” polega na zaokrąglaniu kwot przy płatnościach kartą/internetowych/wypłatach z bankomatów do pełnych dziesięciozłotówek (w przypadku wypłaty z bankomatów jest to zawsze 5pln, dla płatności Jaka jest skuteczność takiej metody?

Zaskakująco wysoka. Konto mam mniej więcej od przesilenia. czyli 2,5 miesiąca… uzbierałem około 880910PLN. Biorąc pod uwagę statystyki tylko ze stycznia i lutego (zajebista próba) to średnio miesięcznie wychodzi około 360PLN. w tym jest obowiązkowa wpłata. W roku odłożymy około 4500PLN. Na piwo będzie….

Czy wpłaty można zawiesić?

Tak

Jakie są wady?

Wad namierzyłem kilka. Nie są upierdliwe, ale mają duży wpływ na cały mechanizm.

Wyższe koszty

Szczególnie przy niskich kwotach. Przykład umieszczony wyżej dobrze to obrazuje. Lecisz do sklepu kupujesz piwo i chrupki, płacisz kartą, i z 11PLN nagle robi się 20PLN. Czasami zaboli.

Przymus kartowy

mSaver nie jest produktem dla osób chorych na różne odmiany manii „lemingi cię śledzą zabiją i zjedzą”, czyli osób dla których banki są przymusowym złem wcielonym, i takich które wypłacają jednorazowo swoje zarobki „by te żydy nie wiedziały co kupuję”. Generalnie mSaver ma rację bytu tylko w połączeniu z intensywnym wykorzystaniem karty płatniczej. Jeżeli chcemy dużo korzystać z karty to warto pomyśleć o załatwieniu sobie karty zbliżeniowej. To rodzi kolejne problemy, ble, ble, ble…

Produkt nie zarabiający

Nie jest to produkt zarabiający. Oprocentowanie na poziomie 4,5% jest znośne (po odliczeniu belkowego jakieś 3,6%), ale to nie jest produkt na którym się zarabia.

Produkt nie oszczędnościowy

Przynajmniej nie w takim klasycznym rozumieniu. Jest to raczej narzędzie niepozwalające na przepuszczenie kwot rzędu kilkuset złotych.

Produkt raczej dla zamożniejszych

Tu wychodzi problem wady jaką są wyższe koszty. mSaver jest fajny, jeżeli nie oglądasz dokładnie każdej złotówki. Jeżeli zakupy droższe o kilka złotych nie są problemem oraz gdy większość z nich możesz opłacić bezgotówkowo. W przeciwnym wypadku mSaver to tylko gadżet.

Podsumowanie

Polubiłem mSavera. Na nowego Lotusa raczej na nim nie odłożę, lecz na roczne zalewanie baku w asterce spokojnie da radę. Niewątpliwie jest to rozwiązanie mocno ukierunkowane na konkretną grupę klientów. Osób często płacących kartami i przez internet, mało operujących gotówką i ze stosunkowo otwartym podejściem do nowinek. Jest to też pierwsze rozwiązanie, które działa prawie całkowicie pasywnie. Nie wymaga od klienta prawie żadnego angażowania środków w bezpośredni sposób (poza tymi 50PLN co miesiąc). Po prostu stawiamy klienta przed faktem dokonanym – chcesz oszczędzać to musisz doliczyć trochę kosztów, ale my to zrobimy tak, że nie poczujesz tego obciążenia.