Jak śpiewał klasyk (i znając życie zaraz będzie żądanie zmiany i pogróżki)…

Taki oto jest archetyp typowego polskiego pracodawcy. Rzeczywistość zazwyczaj odbiega od tego opisu, ale czasami mam wrażenie, że są też i wzorce warte umieszczenia może nie w SèvresW, ale raczej w jakimś obwoźnym zwierzyńcu obok baby z brodą, (zaplutego) karła (reakcji) i murzyna. Na gazetapraca.pl pojawił się piękny list „pracodawcy”.

Zatem odpalamy nasz czołg i jazda…

Zdjęcie

Jestem wstanie zrozumieć, że są zawody wymagające dobrej prezencji. Handlowcy, hostessy, sprzedawcy, „panienka z okienka”. Zawsze lepiej czujemy się, i to samopoczucie będzie wiązane z daną marką, gdy obsługuje nas miła uśmiechnięta niewiasta o nienagannej aparycji podkreślonej tylko delikatnym makijażem. Względnie młody, przystojny chłopak, którego sylwetka i sposób poruszania zdradzają, że pod warstwami służbowego stroju mamy do czynienia ze współczesnym wcieleniem Adonisa. Naszego samopoczucia nie poprawi zapewne stara, gruba baba typu „biurwa”. Co więcej jeżeli będziemy kojarzyć taką pokrakę z konkretną firmą… cóż… spece od zarządzania wizerunkiem marki w dużych firmach nie są idiotami w tym zakresie i doskonale wiedzą, że personel ma być schludny, elegancki i zadbany.
Dlatego też w czasie rekrutacji proszą o zdjęcie w CV. Nasz pracodawca pisze o sprawdzaniu umiejętności posługiwania się edytorem tekstu, a nie konkursie piękności. Pierdoli. Szczególnie, że coraz więcej CV wysyłanych jest w postaci plików PDF, gdzie nie można tak prosto sprawdzić jak wyglądało formatowanie oryginalnego dokumentu (da się).

Zresztą w swoim czasie uczestniczyłem w dość ciekawym procesie rekrutacyjnym jako obserwator/pomocnik. Stanowisko sekretarka/obsługa biura. Wstępna selekcja CV była prosta do dalszego etapu przechodzą te ze zdjęciem oraz te gdzie udokumentowane doświadczenie na podobnym stanowisku to ponad 10 lat (takie CV były 2… oba ze zdjęciami). Następny krok to ocena merytoryczno-wizualna gdzie dyskwalifikował brak doświadczenia oraz uroda znacząco poniżej przeciętnej (panie i panny, które odpadły były naprawdę szkaradne). Z całej reszty wybraliśmy chyba z 10 CV, kierując się już tylko kompetencjami, a w przypadku jednakowych kompetencji urodą. Sorry Winnetou… na pierwszą linię w poważnej firmie do której przychodzą zamożni klienci nie wpuszczę paszczura. Klient może wyglądać jak żul, w końcu to on płaci. My mamy wyglądać bardzo dobrze. Zawsze.

BTW, dla męskiej części publiki mały test. Zobaczcie na jakiej zasadzie wybieracie kasę w mniejszych sklepach (osiedlowe markety) gdy porównanie kolejek jest remisowe. Ładniejsza kasjerka zawsze wygrywa.

Pensa w ogłoszeniu

Nasz bohater ma problem ze zrozumieniem, że nie podajemy jednej, konkretnej kwoty, ale widełki.

Szczytem bezczelności jest jednak coś innego.

Przy pozostałych zawodach to zły pomysł. Jeśli napiszę, że zapłacę 7 tys. zł brutto miesięcznie, to: a) zostanę zawalony pod sufit CV od kandydatów, którzy liczą na łut szczęścia i będę miał więcej pracy przy rekrutacji, b) przy końcowej propozycji 2,5 tys. zł brutto po rozmowie z kandydatem nie całkiem przystającym do moich oczekiwań, ten poczuje się bardzo zawiedziony – jak ma ułożyć się moja współpraca z kimś, kto jeszcze nie zaczął, a już mu źle?

Punkt b w kontekście a. Nasz pracodawca szuka, zwyczajnie, jelenia. Samemu licząc na łut szczęścia, że wśród specjalistów trafi się delikwent z niską samooceną. Mechanizm jest prosty. Dajemy ogłoszenie 7k pensji. Wybieramy sobie 20 kandydatów na podstawie CV. Z tej grupy 10 okaże się OK. Każdemu proponujemy znacząco niższą pensję. Bierzemy pierwszego, który się zgodzi. Jak nikt się nie zgodzi to dokładamy 10% i jeszcze raz negocjujemy, i tak aż do skutku. Oczywiście jest to mechanizm rynkowy i moralność nie ma tu zastosowania. Rzecz w tym, że proponując niską pensję gy szukamy specjalisty tak naprawdę pokazujemy, że nie potrzebujemy speca, a zwykłego wyrobnika.

Tu moja mała rada dla HRków. Podawajcie widełki. Odsiew na pierwszym etapie jest prosty (staż pracy chociażby) i niezbyt pracochłonny (szczególnie jak wymagacie „CV na naszym formularzu”). Jak już podajecie widełki to pamiętajcie, że niższa stawka nie może być mniejsza niż 60% wyższej. Jak rozjazd będzie większy to znaczy, że nie wiecie kogo tak naprawdę wam trzeba.

Podsumowanie

Pan Tadeusz to typowy polski pracodawca z piosenki klasyka. Nie wie czego chce, ale ma być dobrze i jak najtaniej. Później się dziwi, że pracownicy mu uciekają, albo kładą lachę na jego firmę wyrabiając minimum.