Hitler, docker i dwa słowa o narzędziach
Na początek ostatni „hicior” internetów, czyli historia Hitlera, który używał dockera.
Pośmiali się? To teraz trochę na poważnie. Mam takie wrażenie, ale chyba nie tylko ja, że od pewnego czasu niektóre narzędzia są nadużywane. Docker to jeden z przykładów. Innym może być Ansible (też gruba wpadka ostatnio, ale śmierdzi fejkiem).
Może nadużywane to złe słowo. Źle używane też nie do końca mi pasuje. Chodzi o specyficzne używanie takich narzędzi w sposób, o którym twórcy nie do końca pomyśleli. Czasami jest to dobre, bo na tym m.in. polega hacking by składać dostępne narzędzia w nowe rozwiązania. Czasami prowadzi do problemów. Przy czym problemy te wynikają ze zbytniego zaufania do samego narzędzia. Też tak kiedyś miałem i kilka razy się sparzyłem. Zarówno na poziomie systemu operacyjnego, wspaniały linux okazał się być mało wspaniały w pewnych zastosowaniach, jak i kodowania, o różnych, moim zdaniem, genialnych bibliotekach rozwiązujących wszelkie problemy mogę napisać kilka tomów.
Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem, ale mogę przypuszczać, że po trochu winny jest brak czasu, brak RTFM i zbyt duża pewność siebie połączona z zasadą jebnie to jebnie, a jak jebie to się naprawi. Czasami jak jebnie to nie ma co naprawiać.