Piękna perspektywa tzw. Opcji Walutowych spowodowała, że wiele firm ma poważne problemy. Problemy te wynikają z nierzetelności dilerów (jaka ładna nazwa dla komiwojażerów), którzy na polecenie szefostwa nie informowali o ryzyku lub robili to w sposób całkowicie niezgodny ze sztuką. Swoje dołożył też mały wódz, który uwalił ustawę o obrocie instrumentami finansowymi i tym samym zablokował wdrożenie dyrektywy MiDIF (szerzej o sprawie). W skrócie zgodnie z tą dyrektywą bank nie powinien proponować produktu finansowego podmiotowi nie posiadającemu odpowiedniej wiedzy z zakresu ekonomii. Innymi słowy opcje nie trafiły by do małych firm, a tylko do dużych korporacji, które za ich pomocą równoważą sobie płatności w różnych punktach świata (rozliczają się w różnych walutach i mają zabezpieczenie w tych z opcji, coś w rodzaju „jak trzeba to przywieziemy kontener euro w gotówce”).
Niektórzy politycy zaczęli w ostatnich dniach krzyczeć, że opcje należy unieważnić. Z początku byłem przeciwny ponieważ uważam, że za głupotę należy płacić. Jednak po przeczytaniu „spowiedzi dilera” oraz rozmowie z Murzynem dochodzę do wniosku, że banki należy po prostu ukarać za oszustwo. Pytanie tylko jak? Czy można zrobić to ustawą? Raczej nie, bo banki w te pędy polecą do sądów, a później do wszystkich świętych w Europie i pewno wygrają. Można jednak poszczuć banki sądami. Duże możliwości daje klauzula rebus sic stantibusW. W skrócie jeżeli nastąpiły nagłe i nieoczekiwane zmiany, niezależne od stron umowy, które powodują, że jedna ze stron znalazła się w skrajnie niekorzystnej sytuacji sąd może zmienić umowę lub orzec o jej nieważności. Klauzula jest dziwna, ale jej zadanie to ochrona stron umowy w przypadku zdarzeń losowych, które wypaczają sens umowy. Przykład (inaczej kazus):
Pan kowalski umówił się z panem Iksińskim, że 7 dnia tygodnia sprzeda mu dom za określoną kwotę. Niestety dom wcześniej uległ poważnym uszkodzeniom w wyniku działalności wściekłego chomika Zenona. Cena domu poważnie spadła. Panowie idą więc do sądu, bo Iksiński nie chce płacić za zachomiczony dom, a Kowalski za jego odchomiczanie przed sprzedażą. Sąd może w tym przypadku użyć klauzuli ponieważ wściekły chomik Zenon pojawił się nagle i w poważny sposób zmienił stan przedmiotu umowy i unieważnić umowę lub zmniejszyć jej wartość o koszty odchomiczania.
Innymi słowy jeżeli w życiu się coś schrzani z przyczyn obiektywnych można nie dotrzymać umowy.
Jak się to ma do opcji? Otóż w wyniku kryzysu znacznie wzrosły kursy walut i klienci banków znaleźli się w skrajnie niekorzystnym położeniu. Dodatkowo na niekorzyść banków przemawia ich zachowanie w trakcie sprzedaży produktu. Skoro nie ma ryzyka to rozwiązanie umowy nie powinno przynosić strat.

Podsumowanie

Przedstawiłem pewną możliwość rozwiązania problemu. Jest ona „na zdrowy chłopski rozum” i nie jest poradą prawną. Wiele zależy tu od dobrej woli sądów. Jeżeli trafi się sędzia, który będzie uczulony na kłamstwo i nieuczciwą sprzedaż to klauzula Rebus Sic Stantibus może zamienić się w klauzukę Wyjebus de bankus. Czego i bankom i ich klientom z całego serca życzę.