Jako współwinny nie powinienem się wypowiadać o własnym dziele, ale grzecznie zbierać burę od uczestników. No ale… co mi tam.

Po pierwsze miejsce

Założeniem Chamberconfa jako takiego jest spotkanie się w małej, do 100 osób, grupie w jakimś zamku albo pałacu gdzieś na odludziu i kodujemy.

W tym roku wybraliśmy Pałac w Łagowie, który był wystarczająco daleko dla wszystkich uczestników 😉 Imprezę zaczęliśmy nieoficjalnym preparty już w piątek… i chyba będziemy musieli następnym razem wciągnąć preparty na plan imprezy. Po zniszczeniu zapasów jadła oraz piwa przyszedł czas na rozmowy…

Po drugie ludzie

Jak wspomniałem Chamberconf z założenia jest małą imprezą. Celem jest stworzenie atmosfery, która pozwala na swobodne rozmowy i poznawanie ludzi. Na wielkich imprezach nie ma szans by podejść do każdego i zamienić z nim kilka słów. Tu chcieliśmy osiągnąć stan gdzie po dwóch dniach wszyscy się znają.

Jednak o czym rozmawiać? Z pomocą przyszli nam prelegenci. Jarek Ratajski opowiedział o ScalaJS, czyli transpilerze Scali do JavaScriptu. Co więcej w ramach swojej „manii” usuwania różnych rzeczy tym razem usunął serwer z architektury.
Następnie Artur Suchwałko wprowadził nas w świat języka R. Stwierdzam, że tam żyją naprawdę dziwni ludzie. Jednak sama prezentacja była miłą odskocznią od tematyki JVMowej. Po Arurze odpaliliśmy pierwszą w Polsce Pecha Kuchę vel Pocahontas. Formuła 11 prezentacji 20×20 – 20 slajdów po 20 sekund każdy, okazała się piekielnie wymagająca zarówno dla prelegentów jak i uczestników. Jednak uważam, że był to ten „killer feature” pierwszego dnia.
Po obiedzie Marcin Rzeźnicki wprowadził nas w świat strzałek. Innymi słowy porozmawialiśmy sobie o elementach teorii kategorii i o tym jak pozwalają one na tworzenie hm… specyficznego kodu. Ostatnią prezentacją pierwszego dnia było wystąpienie Jarka Pałki, który opowiedział o języku Pony. To co mnie osobiście najbardziej zainteresowało to model bezpieczeństwa oparty o capabilities objects. W dużym skrócie każdy obiekt podróżujący przez program ma przypiętą informację kto i co może w danym momencie z nim zrobić. W dużym uproszczeniu przypomina to model własności plików pod unixami. Tylko bardziej.

Po trzecie wiedza

Po zakończeniu prezentacji przyszedł czas na kolację oraz unconference. Formuła ta sprawdziła się doskonale w zeszłym roku. W tym roku było trochę inaczej, bo unconference płynnie przeszedł w część integracyjną, która zakończyła się nad ranem.

Drugi dzień poświęciliśmy na hackengarten, lean pokera i roboczołgi. Zamiast klasycznych warsztatów daliśmy uczestnikom wolną rękę co do tematyki. I chyba było to bardzo dobre rozwiązanie. Konferencja zakończyła się turniejem czołgów oraz całkiem udanym zestawem pull requestów do kilku projektów opencource, które były rozwijane w ramach hackergarten.

Podumowanie

Tegoroczny Chamberconf uważam za całkiem udany i co ważne wszystkie nasze pomysły sprawdziły się wyśmienicie. Co prawda nadal musimy popracować nad częścią organizacyjną oraz zaopatrzeniem jednak najważniejsze elementy zagrały jak trzeba.