Na początek w ramach rozgrzewki:

</param></param></param>

Przekleństwa w naszym słowniku na dobre zaczynają gościć w okolicach pierwszej komunii. Pierwszą kurwę na świat wypuściłem gdzieś w 2 klasie szkoły podstawowej. Powtórzyłem tylko to co mówił kolega z klasy, a on nauczył się pewno od starszego rodzeństwa i rodziców. Zresztą z chłopakiem były problemy wychowawcze i naukę w SP 271 wtedy jeszcze im. Czerwonego Pułku, zakończył w okolicach 4 klasy.
Mysza jak sama mówi została oczarowana tym, że nie używałem wulgaryzmów. Teraz się trochę pogorszyło, ale staram się ograniczać. Zresztą jakoś przestaje mnie bawić wstawianie co drugie słowo przecinka. Na blogu będzie inaczej ponieważ uważam, że jest to bezpieczne miejsce by wyszaleć się językowo.
Metro (gazeta) od kilku dni toczy ciekawą batalię z „Władcami Móch” szczegóły tu i tu. Wypowiadają się psycholodzy dziecięcy, pedagodzy i wszelkiej maści pedofile-szarlatani od pseudonauk wszelakich. Wniosek jest zawsze taki sam „Władcy Móch” to zuo. Zuo w pełnym tego słowa znaczeniu. Biedne, 12 letnie, dzieci nauczą się kląć i będą później staruszki mordować. Tyle tylko, że panowie „nałukowcy” są oderwani od szkoły i świata tych dzieciaków. Na bashu czy kretynie znalazł się ostatnio piękny tekst tłumaczący dlaczego taki pseudo ekspert nie będzie wstanie zrozumieć dzieciaków i poznać ich poziomu. Było to coś w stylu „jeżeli wiesz, że to test psychologiczny to wystarczy pokombinować i zawsze będzie dobrze”. Mówiąc prościej jeżeli przed psychologiem posadzimy dziecko i zapytamy czy potrafi kląć to pewno zaprzeczy. Jeżeli będziemy temat drążyć, to albo dzieciak się popłacze, albo strzeli focha. Czyli niezależnie od sytuacji gówno się dowiemy.
Jak już wspomniałem dziecko uczy się kląć w okolicach pierwszej komunii. Źródła wiedzy mogą być różne. Pierwsze z nich to dom rodzinny. We „Władcach” to właśnie Anusiak jest przykładem przekleństw wyniesionych z domu. Ojciec klnie, bo to jego naturalny język. Złożenie kilku zdań bez przecinków stanowi dla niego problem. Zresztą jeżeli posłuchamy jak mówi się w wielu robotniczych domach to nie jest to zbyt przekoloryzowana wizja. Drugą grupę stanowią Maślana i Konieczko. Oni nauczyli się kląć ponieważ rodzice nie za bardzo mają czas i ochotę się nimi zajmować. W przypadku Maślany rodzice zapewniają mu „szczęśliwe dzieciństwo” ze złotą Visą w kieszeni i nie przyjmują do wiadomości, że coś może być nie tak. Przecież chłopak jest z „dobrego domu”. Zresztą Angelika też klnie jak chłopaki i jest z „dobrego domu”. Konieczko to ofiara myślenia „ma dobre stopnie nie ma problemu”. Jest jeszcze Czesio, który klnie, bo chłopaki klną. Jest on najlepszym przykładem na to jak większość z nas nauczyła się kląć. Przez przypadek. Usłyszeliśmy „brzydkie słowo” od kolegi i powtarzamy. Oczywiście w pewnym momencie słyszą to rodzice i dostajemy pasem po dupie. Słusznie, bo za brak instynktu samozachowawczego się płaci. Wtedy też dowiadujemy się, że „te słowa” są niedobre. Pikuś jeżeli w domu się nie klnie. Dziecko będzie odpowiednio dopasowywać swój język do otoczenia. Skąd wiem? Sam tak robiłem. Przy kolegach kląłem jak szewc, a przy rodzicach grzeczny chłopczyk, który raz się pomylił, ale został już naprowadzony na właściwą drogę. Oczywiście część dzieciaków ma swoisty dysonans poznawczy gdy z jednej strony dostaje po dupie za przeklinanie, a z drugiej rodzice wprost mu mówią, że (autentyk, dostawał brat kolegi):

Oduczę cię kląć, ty cholerny gówniarzu. Jeszcze raz tak powiesz to dostaniesz wpierdol i nawet matka cię nie obroni.

Wrócę jeszcze na chwilę do motywu „Władców móch” i sztucznej paniki jaką wywołał ten film. Moim skromnym zdaniem obłudne jest głoszenie zgubnego wpływu tego filmu, a jednocześnie niedostrzeganie, że we współczesnym świecie od przeklinania dziecko raczej nie ucieknie. Bardzo często sami dajemy mu możliwość nauki ciesząc się, że otoczka jest miła dla ucha i broń boże nie jest wulgarna…

</param></param></param>

W wolnym tłumaczeniu dla nie znających języka rodziców tekst piosenki:

Chciałbym odbyć z tobą stosunek analny

Ale muzyka jest taka fajna i spokojna. Nic groźnego. Jeszcze jeden przyklad

</param></param></param>

Pomijając teledysk, którego rodzice i tak pewno nie zobaczą, piosenka całkiem spoko… Tyle, że „Voulez-vous coucher avec moi ce soir ” oznacza mniej więcej „Czy chcesz ze mną pójść do łóżka” (tłumaczenie mocno własne). No normalnie szczyt kultury.

Krótkie podsumowanie i zaraz dalsza część.
  • Dziecko uczy się przeklinać niezależnie od tego jak bardzo rodzice by chcieli temu zapobiec.
  • Proces ten jest uzależniony tylko i wyłącznie od dziecka i jego instynktu samozachowawczego (nie kląć przy rodzicach bo można oberwać).
  • Sami dajemy dzieciom najlepszy przykład.

Chciałbym teraz wytłumaczyć, dlaczego własne dzieci będę uczył przekleństw. Gdy pewnego pięknego dnia powiedziałem „kurwa” w obecności ojca, ten wytłumaczył mi, co oznacza to słowo. Od tego momentu zacząłem go używać jako przymiotnika w stosunku do nauczycielek i koleżanek, mając pełną świadomość co oznacza. Dość szybko przestałem go używać w mowie potocznej. Słowo, które ma znaczenie, i które to znaczenie rozumiemy przestaje być „magiczne”. Zostaje obdarte ze swego uroku i pozbawione odpowiedniej dawki „mocy”. Dlatego też moje dzieci będą dobrze wyedukowane nie tylko w znajomości samych przekleństw, ale też znaczeń.
Moim zdaniem jeżeli dziecko pozna znaczenie słowa to dość szybko przestaje się nim interesować. Najlepszy przykład jaki znam to pewne wydarzenie w okolicach 4 klasy podstawówki. Zajęcia ZPT prowadził naprawdę świetny pedagog pan Mierzwiński. Jako, że nie były to zajęcia koedukacyjne więc by miejsce i czas się nie marnowały klasy łączono. Z dwóch klas brano chłopaków i dziewczyny robiono dwie jednopłciowe klasy, które w pełnych 20 kilku osobowych składach odbywały zajęcia. Na jednej z lekcji z ust jednego kolegi padło magiczne słowo „eunuchW”. Oczywiście słowo zostało użyte w celu określenia innego kolegi, a że dźwięk nie jest jakoś silnie skierowaną falą więc dotarło też do uszu pana Mierzwińskiego. Ku ogólnemu przerażeniu nie kazał on dać dzienniczka i nie wpisał uwagi. Zadał jedno mądre pytanie „Czy wiesz co to słowo oznacza?”. Efekt? Kolega na następne zajęcia miał przygotować notatkę o tym kim byli eunuchowie i zabawa się skończyła. Słowo zostało obdarte ze swej magii i przestało być interesujące.
Podobnie ma się sprawa z wieloma innymi przekleństwami. KutasW, to przekleństwo? Raczej nie, bo oznacza ozdobną część garderoby. ChamW? W dawnych czasach tak mówiono o rolnikach. Jest to też imię jednego z synów Noego. Kurwa? Po łacinie, niemiecku i angielsku zakręt. Po polsku oznacza życie na zakręcie, czyli złe prowadzenie się (tu porównać do jakiegoś lokalnego menela płci żeńskiej). Można tak bez końca. Trzeba tylko chcieć.
Dziecko oczekuje od rodziców, że będą mu cierpliwie tłumaczyć świat. Nauczanie języka jest bardzo trudne ponieważ wymaga dużo wyobraźni i umiejętności upraszczania myśli w celu dostosowania ich do poziomu kilkulatka. Dlatego też będę uczył dzieci przeklinać. Dziecko które zrozumie o co chodzi straci zainteresowanie tematem i nie będzie kłopotu.