Dzisiejszy odcinek poświęcę przedstawieniu kilku rzeczy, które są irytujące gdy wsiadam na rower. Żeby nie było. Sam świętym nie jestem. Jeżdżę szybko i czasami „na styk”, ale nie narażam specjalnie bezpieczeństwa innych użytkowników.

DDR, czyli popularne ścieżki rowerowe i to co w ich okolicach

Krzaczki, drzewka, zielenina

Utrzymanie ścieżki należy do zadań właściciela drogi. Bardzo często jest jednak tak, że zamiast utrzymywać ścieżkę w stanie przejezdnym właściciel jest szczęśliwy, że ścieżkę ma. Niestety posadzone wzdłuż ścieżki krzaki po pewnym czasie skutecznie zwężają przejazd i ograniczają widoczność. Sztandarowy przykład to ścieżka wzdłuż ul. Rosoła przy dojeździe do ul. Gandhi od strony ul. Ciszewskiego. Łuk + zjazd + krzaki, które nie dość, że są wyższe niż pieszy to jeszcze wchodzą na ścieżkę. Efekt, gówno widać, czy ktoś mi zza zakrętu nie wyskoczy, a dodatkowo kierowca jadący Rosoła nie widzi zbliżającego się rowerzysty.

Kostka betonowa

„Tania”, „solidna”, „estetyczna”. Cena kostki w porównaniu z ordynarną wylewką betonową jest porównywalna, a w porównaniu z asfaltem wyższa. Ścieżka z kostki jest solidna zazwyczaj do pierwszej zimy. Później wystarczy już tylko większy deszcz by w równej drodze zaczęły robić się doły. Po kilku latach dochodzi jeszcze problem posadzonych wzdłuż ścieżki drzewek/krzaków, których korzenie zaczynają rozsadzać nawierzchnię. Do tego kostka jest nierówna i ciężko po nie jechać. Co do estetyki to każdy ma swój gust, a mój mówi, że kostka dobrze wygląda wtedy gdy jest dobrej jakości. Taka nie może być tania.

Krawężniki

Ktoś wybudował ścieżkę, przejazdy, sygnalizację. Jednak zapomniał, że krawężnik nie może wystawać więcej niż kilka milimetrów nad powierzchnię ścieżki. Rower nie samochód nie ma aż takiej tolerancji na różnice wysokości i jest raczej mało stabilny.

Kierowcy, czyli człowiek + samochód – mózg

Pan i władca

Droga jest tylko jego. Nie ma za grosz szacunku do innych użytkowników dróg (w sensie droga + DDR + chodnik), nie zna zasady ograniczonego zaufania, a przepisy jego zdaniem to tylko sugestia. Zazwyczaj porusza się służbowym Wieśwagenem Passatem 2.0 TDi lub wysłużoną Astrą z wielką reklamą firmy, którą reprezentuje. Typ bardzo niebezpieczny. Nie ma zwyczaju zwalniania przy skręcaniu na strzałce, ani mijania roweru jadącego po drodze w przepisowej odległości 1m.

Pan „nie widziałem”

Bo nie uważam co robię. Jak uważać rozmawiając na raz przez komórkę, zmieniając bieg i popijając kawę? W wersji damskiej często robi makijaż. Podobnie jak poprzedni typ ma przykry zwyczaj olewania przepisów.

Dziadunio

Mój dziadek ma ponad osiemdziesiąt lat i nadal ma prawo jazdy. Poza tym ma problemy ze wzrokiem. Zatem jak wyjeżdża na drogę staram się nie jeździć rowerem. Problem tego typu ludzi polega na tym, że nie czują, iż stan zdrowia nie pozwala im na bezpieczne poruszanie się samochodem. Na całe szczęście jeżdżą automobilami, którymi ciężko złamać ograniczenie prędkości. Niestety słaby refleks i wzrok, które musi im zastąpić nasze ogarnięcie.

Piesi

Ścieżka? Jak ścieżka?

Wczoraj takiego ojebałem. Widząc rower specjalnie wlazł na ścieżkę. Hebel, rower na sztorc i swojska kurwa. Znaki nie starczają. Zacznie reagować jak mu ktoś w dupę wjedzie i krzywdę zrobi. Dal przypomnienia przeciętny kolarz amator waży razem z rowerem od 80kg do 130kg i porusza się nie wolniej niż 20km/h. Jeżeli chcesz sprawdzić co stanie się w trakcie zderzenia walnij „na dechę” na trawę z wysokości 5-8m. W wypadku rowerowym pieszy nie ma szans. Rowerzysta z reszta też nie.

Właściciel psa

Typ wybitnie wkurwiający. Nie widzi świata poza swoim pupilkiem i będzie darł mordę, że mu zwierzę chcemy rozjechać. Dla napalonych. Najechanie na psa jest bardzo niebezpieczne. Centra koła pewna i potencjalnie lot przez kierownicę do tego będziemy mieli czyszczenie zębatek z mięsa. Jedyny plus to możliwość uzyskania odszkodowania trzeba tylko wezwać policję i przypilnować by psiarzowi wystawiła mandaty za łażenie po DDR (50PLN) oraz za niestosowanie się do art. 77 kodeksu wykroczeń (o niezachowaniu środków ostrożności przy chowie zwierząt – 250PLN lub nagana). Później sąd cywilny i proces o odszkodowanie za uszkodzenie roweru. No i na fakturach za naprawę nie warto oszczędzać.
Jeszcze gorsza sytuacja to ta w której piesek jest wyprowadzany na 10m smyczy. Nie idzie tego ominąć. W tym przypadku można spokojnie ojebać właściciela. Względnie w sytuacji ekstremalnej (tylko trzeba umieć to zrobić) przeciąć smycz „w locie”.

Matki z dziećmi

Drogie mamy. Wasza pociecha będzie malowniczo wyglądać jak po epickim locie z wózeczka potrąconego przez rower roztrzaska główkę o chodnik lub krawężnik. Serio. Chcesz sprawdzić? Częściej spaceruj po DDR.

Rolkarze

Dla przypomnienia DDR to Droga Dla ROWERÓW, a nie Droga dla ROLKARZY. Niestety charakterystyka jazdy na rolkach jest taka, że jedziesz zygzakiem. Ciężko wyminąć czy bezpiecznie ominąć. Moja rada – jak mijacie delikwenta to zrównać się z nim i pierdolnąć pompką. Następnie zatrzymać się i zapytać czy wezwać policję.

Moherowe babcie

To grupa niereformowalna ze względu na wiek i przyzwyczajenia. Jednak najskuteczniejszy jest Airzount + nitro jak by dostała zawału… Nie radzę podjeżdżać, czy próbować opieprzyć. Jako młodszy zawsze wyjdziesz na chama. Jak już popadniesz w konflikt słowny warto wezwać policję. Przy niskiej emeryturze pięćdziesięciozłotowy mandacik będzie najlepszym nauczycielem jakiego babcia miała w życiu.

Rowerzyści i przypadki podobne

Rodzice z dziećmi na rowerkach

Dziecko zanim nie skończy 10 lat jest uznawane za pieszego nawet jeżeli porusza się na rowerku pierwszokomunijnym full wypas, którego cena przekracza budżet średniej wielkości afrykańskiego państwa. DDR nie jest też najlepszym miejscem do nauki jazdy. Dziecko nie posiada jeszcze odpowiedniej koordynacji i jeździ w sposób, którego opis pasuje bardziej o zapitego pracownika byłego PGRu. Do tego należy dołożyć brak instynktu „latania w stadzie”, czyli zwyczajnego poruszania się w tłumie oraz odpowiedniego refleksu by sprawnie wykonywać niektóre manewry.

Pan i władca

Przesiądzie się ze swojego zdezelowanego Passata (który zazwyczaj ma na liczniku 30tyś km tylko dlatego, że licznik się przekręcił) na lśniący nowością, super mark(et)owy sprzęt roweropodobny i po wbiciu się w specjalny kombinezon (który dla gościa przemierzającego w sezonie mniej niż 100km daje tylko tyle, że wygląda) wyjeżdża na DDR. Mały problem jeżeli nasz bohater ma świadomość, że jego umiejętności są marne. Jedzie w tedy powoli i ostrożnie. Gorzej jeżeli ma kryzys wieku średniego i przez przypadek kupił jeszcze SPD… wtedy mam do czynienia z najniebezpieczniejszym rodzajem rowerzysty jaki istnieje. Wysokie ego (czasami poparte startem w maratonie… na dystansie hobby), małe umiejętności (przecież na rowerze każdy głupi potrafi) i do tego duża nadwaga. Zderzenie z rozpędzonymi 150kg jest bardzo nieprzyjemne. Na całe szczęście można takiego przewieść na kole i od razu się uspokaja. W odmianie ekstremalnej jest to były policjant/żołnierz/prokurator/sędzia i zderzeni z nim może zaboleć po portfelu.
Jeden plus nic nie poprawi humoru jak widok starego chłopa płaczącego jak dziecko, że jego zabawka za 20tyś zarobiła rysy po wywrotce na dobrej jakości leśnym dukcie.

Młodzi gniewni

To samo co powyżej, ale jakieś 30 do 40 lat mniej. Często chcą być jak goście X-games tyle tylko, że zamiast uczciwie ćwiczyć, a miejsc do nauki w Warszawie i okolicach jest kilka, zaczynają szpanować na DDR. Nie jeździć, a właśnie szpanować. Prosta równa droga, a ten hop do góry jakby miał nie wiadomo jaki korzeń do przeskoczenia. Drugą ulubioną i dość niebezpieczną sztuczką jest jazda na jednym kole. Tego trzeba się nauczyć, to jest trudna sztuczka na góralu przystosowanym do jazdy miejskiej (wysokie siodełko) i niestety zazwyczaj kończy się przywaleniem o ziemię i zygzakiem po całej szerokości ścieżki.
Podgrupę stanowią posiadacze Porsche, którzy często pierwszy sezon w życiu jeżdżą na profesjonalnym rowerze i bardzo nieporadnie radzą sobie z pracą przerzutkami i biegami, nie maja wyczucia do hamulców tarczowych czy też przyjmują dziwną „tru profesjonalną” pozycję, która utrudnia jazdę. Oczywiście ze względu na grubość portfela i przerost ego nie chcą się uczyć.

Dziadunio

Typ jak i powyższe. Przesiadł się z za kółka swojego Trabanta na wysłużony rower marki Ukraina lub jakiegoś składaka marketowego i jedzie w Polskę. Problemem nie jest tyle co samo zachowanie, bo tego typu ludzie należą bardzo dobrych użytkowników DDR, ale nieumiejętność przyjęcia do wiadomości, że podobnie jak na drodze są szybsi i wolniejsi tak i na ścieżce „tempo spacerowe” oznacza dla mnie na przykład 25km/h. Do tego dochodzą szarmanckie maniery, które są fajne, ale nie za bardzo można je stosować w ruchu. Ostatnia wada to jazda stadna, która powoduje blokadę całej szerokości ścieżki. Niestety pomimo dobrych chęci grupy mają też dość duży czas „zwinięcia” się co oznacza, że wymijanie, omijanie i wyprzedzanie najbezpieczniej wykonać po trawie.

Panie na holenderkach

Zazwyczaj matrona, rzadziej młoda jałówka. Najlepiej pasuje określenie Yarpena Zigrina, o bodajże Yennefer, ” Patrzcie ludzie co za dziwo kobyła wierzchem na wałachu jedzie”. Porusza się, a w zasadzie walczy, taka lady rowerem, który często stanowi ponad 50% jej wagi (szczególnie gdy lady ma dwadzieścia kilka lat, jest wegetarianką, kocha zwierzęta i popiera legalizację związków jednopłciowych), który ma dodatkowy nikomu do szczęścia niepotrzebny osprzęt w postaci dodatkowych juk, bagażników i koszyków oraz dynama (które samo w sobie jest jakimś rozwiązaniem z epoki gdy po ziemi chadzał Tesla). Oczywiście porusza się ubrana w spódnicę, aż chce się zaśpiewać jakaś szantę mazurską dla szatana…
Najbardziej wkurwiającym elementem, poza spódnicą, która powoduje, że pani staje się dwa razy szersza, jest szczere i płynące z głębi romantycznego serca rozkojarzenie i rozmarzenie. Cichutkie „przepraszam” i niewinny trzepot rzęs są niebezpieczne (swoiste stairway to heaven ze zjazdem na highway to hell, czyli potocznie mówiąc małżeństwo romantyczne) lub też przeciwnie ryk rannego bawołu szturmującego cię ze wdziękiem rozmiaru XXXL. W każdym przypadku trzymać się z daleka.
Uwaga, istnieje odmiana, która w dowodzie ma wpisane mężczyzna. Wersja starsza nie jest niebezpieczna i zazwyczaj są to najnormalniejsi panowie. Wersja młodsza mogła by zaciągnąć przed ołtarz jeżeli była by legalizacja związków partnerskich (opędzać się pompką).

Familia

Złożona z taty pozera, mamy która musi koniecznie doglądać swoich dzieci i dzieci, które wkroczyły w ten wiek, w którym pomysły głupie stają się też i niebezpieczne. Najbardziej wkurwiajace jest jeżdżenie tyralierą i pretensje, że inni śmią wymijać rodzinkę na rodzinnej wyprawie (dookoła osiedla).

Podsumowanie

Po czym poznać polaka w Niderlandach? Po tym, że chodzi po ścieżce rowerowej.
I do póki będzie to aktualne należy pamiętać o tym, że oczy dookoła głowy i zasada ograniczonego zaufania są najlepszymi przyjaciółmi każdego bikera.