Szkoła rodzenia dla ojców
Wpis z serii „g0shki3 ż413”.
Poród nie narzekam. Mogłem być na sali operacyjnej w trakcie cesarki. Ja też jako pierwszy opiekowałem się małym (pilnowałem go zanim mamy nie zszyją). Później mogłem bez przeszkód odwiedzać Myszę w szpitalu, a Mateusz był z nią cały czas. nic mnie to nie kosztowało. Żadnych opłat, poza kosztem „wdzianka roboczego” na salę operacyjną i 150PLN kosztów „dezynferksa, dezynsekcja, derateryzacja” Kozła, żadnych łapówek, żadnego wkurwiającego personelu.
W porównaniu do opowiadań mojej mamy o tym jak to wyglądało raptem 27 lat temu to jest naprawdę super. No, ale kto sam nie przerobił ten nie wie.
Do czego mogę się przyczepić to… szkoła rodzenia. Dopiero z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że przynajmniej jedne zajęcia powinny być oddzielne. Dlaczego?
Jako ojca mało mnie obchodzi sposób w jaki działa prolaktynaW czy oksytocynaW. Oczywiście wiedza przydatna, ale jako, że piersią nie karmię to jest to raczej ciekawostka, a nie coś co muszę wiedzieć. Znacznie ważniejszym dla mnie zagadnieniem są rodzaje mleka w proszku. Wytłumaczone czym się różnią, na co zwracać uwagę przy zakupie mleka czy dlaczego mleka dla różnych okresów życia młodego człowieka mają różny skład (i czy w ogóle się zasadniczo czymś konkretnym różnią). Kolejna sprawa to dieta mamy. Nie ma co się oszukiwać, ale to przez pewien czas ja będę gotował i robił zakupy. Wiem, że są poradniki dla matek karmiących, ale czy do jasnej kurwy nędzy tylko matki są na tym świecie? Kobieta z zszytym brzuchem ledwo butelkę z wodą podnosi i zakupów raczej nie zrobi zatem to co ja kupię to będzie musiała zjeść. Dobrze by było bym wiedział co kupić. Na szkole rodzenia prowadząca wyklepała listę na zasadzie „Wszystko poza…”. Tyle tylko, że to poza powoduje, iż zasób umiejętności kulinarnych przeciętnego faceta kurczy się do jajek na twardo i herbaty. Co ważne poza tym czego nie wolno, warto powiedzieć co można zrobić, co jest proste i nie sprawi problemów nawet kulinarnej ofermie. Poza tym jak już mówimy, że nie wolno to trzeba powiedzieć dlaczego nie wolno. Samo „bo jest wzdymające” nie wystarczy. Wzdymające, ale kogo matkę, dziecko, ojca? Tak samo z reakcjami alergicznymi. Jak wiem jak mnie szlak wiosną trafia, bo jakieś gówno lata w powietrzu. Reakcji na jedzenie nie znam, bo nigdy nie miałem uczulenia pokarmowego. Dlatego też chętnie zapoznam się z katalogiem reakcji alergicznych.
Takich rzeczy na szkole rodzenia nie ma. Pomijam tu już część praktyczną, bo jedna lalka na 50 osób to mało by nauczyć się przewijania, ale akurat to opanować można w mniej niż dwa podejścia. Bardziej bolesny jest brak zajęć z pierwszej pomocy przedmedycznej. Dziecko, a szczególnie niemowlaka reanimuje się zupełnie inaczej niż osobę dorosłą. Ćwiczenia na fantomie i to „do skutku” są konieczne.
Na razie tyle. Zdjęcia kiedyś wrzucę 😉