Wygrane!

- TAAAAATOOOOO! – zabrzmiało złowrogo w pokoju – Kreeeecikaaaa! - Co? – po trzech godzinach snu zapytałem niemrawo. - Krecika. Chcę przytulić krecika. - A już – na dworze zaczynało świtać, więc dość szybko namierzyłem maskotkę. Bogowie, która to godzina… 5:19. Ok jeszcze załapię z godzinę snu i będzie ok. - Tato, ale ja już się wyspałem - Nie marudź idź spać. - Ale ja się już wyspałem! - Chcesz klocki? - Tak! Gdzieś na szafie były. Nie mogę znaleźć. Cholera… dobra ja wstaję młody ma klocki do zabawy. Mysza twardo próbuje nas ignorować. Która to godzina? 5:35… Ok prysznic śniadanie i będzie ok. 6:57 na zegarze, a ja właśnie wychodzę z mieszkania. Na klatce ten swoisty smrodek. Taki sam od ponad 30 lat. Teraz z domieszką starego psa. Pewno sąsiadka jechała ze swoim kundlem. Ciekawe ile ten kundel ma lat? Jak chodziłem do podstawówki to już był leciwym psem. Nieważne. Winda i jestem „na dzielni”. Warszawski Służewiec ma o siódmej rano pewien urok. Jest sobota zatem nie ma jeszcze ludzi. Dzieciarnia nie idzie do szkoły, a jedynie kilka osób na późnym spacerze z psami. Kilku biegaczy. Elegancki zestaw prawdziwego biegacza na grzbietach – świecące białością buty, oczojebnie kolorowy dresik i obowiązkowa komórka robiąca za odtwarzać w ręku. Kilka lat temu na osiedlu o tej porze dostałby taki jeden z drugim po mordzie, od miejscowych i by był spokój. To się jednak zmieniło. Mordor jest 10 minut stąd, spacerem. Ja jednak idę w przeciwnym kierunku. Trasę na Mordor robiłem przez lata, bo pokrywa się z drogą do SP271. Spokojnie spacerem. Mam czas. Mijam sklep osiedlowy. Kiedyś SPOŁEM, Globi, a teraz Carrefour Express. Chyba, że znowu na Globi zmienili… Chodniki równe, zrobione z kostki. Osłupkowane, bo oczywiście naród się bogaci, ale miejsc parkingowych nikt tu nigdy nie wybudował. Zresztą jak budowali osiedle w latach 70-tych to nie było potrzeby. Z lewej siłownia, na powietrzy, z prawej plac zabaw dla dzieciarni w wieku różnym. O dziwo nic nie zniszczone. Ech… czasy na prawdę się zmieniają. Mijam budynek na Blacharskiej 1. Dołem czyli się bramą zwaną przepustem. Tu też dużo zmian nie ma. Ot wytyczyli miejsca parkingowe. Wyraźne, szerokie, ale i tak wszyscy to mają w dupie, bo zamiast zaplanowanych dwudziestu mieści się tu ze 30 samochodów. Wystarczy się lekko ścisnąć. Dawny monopolowy zamieniony na jakąś knajpę. Dochodzę do skrzyżowania Lotników z Puławską. Kolejna nowość. Chińczyk padł jest sklep z czymś. Nawet nie rozpoznaję z czym. Wzorzec chińczyk nie pasuje. Jak kuźwa mógł paść? Kiedy to się stało? Coraz słabiej znam dzielnicę. Metro Służew. Pamiętam jak pierwszy raz tu byłem. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem było można w dni otwarte jeździć metrem. Ścisk, tłok, ale ludzie uśmiechnięci. Ila ja mogłem mieć? Siedem, może osiem lat, bo to musiał być jakiś 1992-93 rok. Później, jak już metro otworzyli, też widziałem tłok i ścisk. Tyle, że ludzie byli wkurwieni. Ja jechałem do VILO… a potem wydłużyli ruskie składy tak by były tak samo długie jak dwa alstomy (cały peron, a nie połowa), które wtedy nawiedzały metro. Podjeżdża nowy skład. Cicho, czysto, jasno. Trochę śmierdzi przetrawionym alko, ale wszystko w normie. Wysiadam na ratuszu i idę w kierunku [wejścia z którego nikt nie korzysta](http://autobusczerwony.blox.pl/2016/04/Poprawic-bemowska-stacje-metra-poki-czas.html). Wychodzę schodami i widzę Kino Muranów. Potem Komenda Stołeczna, którą mijam mając ją po lewej stronie. Dziwne, że nic nie kręcą. Pogoda ładna, w około żywego ducha. Mogli by coś kręcić. Dalej Nowolipki, które są w zupełnie niehistorycznym miejscu, park i skwer Więźniów Politycznych Stalinizmu. Anielewicza. Tą Warszawę znam słabo. Uwagę zwraca Cadillac Eldorado w wersji z 2002 roku. Podchodzę, walę fotę. Odwracam się i nagle wyłania się ono. Muzeum Żydów Polskich POLIN. Jeszcze kilka kroków i jestem na miejscu. Impreza w POLINIe, na której masz praktycznie samych brodatych facetów… Scalar to oczywiste. Szkoda tylko, że to nie miesiąc [Adar](http://pl.wikipedia.org/wiki/Adar "From Wikipedia the definition of: Adar")*W*.

W tym roku konferencja Scalar odbyła się Muzeum Żydów Polskich POLIN. Miejsce moim zdaniem fenomenalne. Pomysł na konferencję też. Jedna ścieżka, 12 prezentacji. Całkiem fajna idea, bo nie trzeba zastanawiać się na co iść. Po prostu siadasz i słuchasz. Na początek smętny żart prowadzącego i wiceprezydent miasta (m.st. Warszawa objęło patronat nad konferencją), który starał się jakoś połączyć slogany z programu rozwoju z językiem scala. No nie wyszło to za dobrze. Zresztą nie ważne i tak lepiej niż filmiki promocyjne, które pojawiły się w przerwach. A teraz czas na mięsko, koszerne…

Uwaga, tym razem zamiast tytułów, które często są długaśne, będzie tl;dr.

Paweł Szulc – o typeclasses

Paweł zrobił nam tu delikatne wprowadzenie do pojęcia typeclasses. Zrobił to fenomenalnie w oparciu o historyjkę i typowy przykład biznesowy. Nie było tu brzydkich słów na m ani kombinowania z matematyką. Na samym końcu nastąpiło za to olśnienie. Dzięki Pawłowi pojęcie typeclasses awansowało do tej samej ligi co obiekt biznesowy. Nagle okazało się, że korzystamy z nich bardzo często i w sposób nieświadomy. A tu nie podzianka.

Mathias Doenitz – dziś uwolniłem moje kolekcje

Mathias opowiedział o Swave, czyli bibliotece do pracy z reactive streams, którą właśnie opublikował. Pokazał jak za jej pomocą można tworzyć potoki i przetwarzać dane. Co więcej opowiedział o głównej różnicy pomiędzy tym co robi, a innymi reaktywnymi narzędziami. W ogromnym skrócie Swave to narzędzie niskopoziomowe, w sensie operujemy na kolekcji w pojedynczym wątku (jak w Collections), a nie jak w Akkce na danych i wątkach czy też w Sparku danych i serwerach. Wygląda to arcyciekawe, ale jest jeszcze dużo do zrobienia. Podobno będzie na Scala Berlin gotowe.

Eric Torreborre – brzydkie słowo na M

Eric przedstawił nam Eff Monad. Pokazał z jakimi problemami mierzymy się korzystając z dotychczasowych rozwiązań i jak są one „naprawiane” przez konstrukcję eff monady. Naprawdę fajna, wartościowa prezentacja, która pokazała iż matematyka wciąż żyje i ma się dobrze. W dodatku jest wstanie dostarczyć rzeczy, które są przydatne i potrzebne w IT. Cóż więcej można napisać.

Krzysztof Romanowski – kompilacja przyrostowa

Krzysztof poszedł w kierunku „smoke, mirrors and dragons” przy czym warto było tego posłuchać. Kompilacja przyrostowa to tego typu narzędzie, które pozwala nam na szybszą pracę na co dzień. W przypadku Scali jest ona kluczowa w kontekście tempa pracy. Jeżeli za każdym razem trzeba by rekompilować cały kod to było by z nami krucho. A tak mamy odpowiednie narzędzia, które pozwalają przyspieszyć ten proces.

Maciej Biłas – klastry Akka

Maciek opowiedział i zademonstrował nam narzędzia, które pozwalają na lepszy nadzór nad naszymi klastrami akkowymi. Było trochę kodowania live, było trochę wysadzania serwera, było trochę magii w konsoli. Prezentacja w sumie bardzo devopsowa, ale też ważne rzeczy tu się pojawiły. Na pewno jeżeli ktoś poszukuje odpowiedniego narzędzia do pracy to znalazł je właśnie w tej prezentacji.

Lunch

Obiadek zasługuje na osobny kawałek. Był pyszny, ale trzeba od razu mówić, że będzie dostępny w kilku miejscach. Inaczej biegający wzdłuż kolejki Andrzej głoszący tą nowinę, został potraktowany jak troll. Tak to już jest, że w IT nawet informacja o obiedzie może być potraktowana jako trolling.

Łukasz Lenart – zarządzanie garażem

Łukasz zrobił nam wprowadzenie do lifta na przykładzie prościutkiej apki do zarządzania motocyklami. Było dużo tego co lubimy przy kodowaniu live, czyli błędów, wywałek i literówek. Summa summarum całkiem fajna prezentacja, choć mogło być lepiej. Mam takie dziwne wrażenie, że coś tu było za szybko, albo za mało czasu by wszystko pokazać.

Valentin Kasas – jak napisać typ dłuższy od danych

Shapeless
Valentin omawiał shapeless. I zrobił to perfekcyjnie. Z jednej strony wyszedł do ludzie mając na sobie garnitur i krawat! Z drugiej dobrał bardzo prosty przykład, który jednak pokazał czym jest shapeless. Jeżeli ktoś sądził, że moje ostatnie zabawy z typami na blogu są złe, bo typy stają się skomplikowane to polecam shapeless. Co prawda w Scali działa to całkiem fajnie i nie trzeba się naklepać za to… Wszystko co zielone na obrazku po prawej to typ za nim następuje znak równości mamy wartość. Obrazek ten chyba „wygrał mi” konferencję. Ale o tym za chwilę.

Amira Lakhal – nagle Spring Boot

Amira opowiedziała o czymś trochę innym. Było mało kodu, był w Androidzie i Spring Boot, ale nie to było najważniejsze. Pokazała jak za pomocą Sparka analizować dane w celu przewidywania i określania co się dzieje z użytkownikiem. Sam przykład choć banalnie prosty, mamy dane z akcelerometru zgadujemy co robi użytkownik, był tak dobrany by można było w czasie rzeczywistym pokazać co się dzieje. Mieliśmy zatem w praktyce kompletna prezentację, która poza teoretycznym omówieniem zawierała też bardzo praktyczną część w postaci truchtającej po scenie prelegentki.

Dmytro Petrashko – a więc wiesz coś o kompilatorach?

Dmytro mówił o rzeczach, które zdaje się każdy przerabia na samym początku nauki. W jakiej kolejności następuje inicjalizacja obiektu jak mamy sobie jakieś tam dziedziczenie. Proste, prawda? No niekoniecznie. Nagle w pewnym momencie człowiek odkrywa, że nie do końca wie jak to działa pod spodem. Dlaczego dzieją się takie, a nie inne rzeczy i co to ma wspólnego tak naprawdę z procesem kompilacji. Prezentacja z serii tych po której masz ochotę wrócić do podstawówki.

Jan Pustelnik – szczałki a kotki

Jan zrobił nam krótką przebieżkę po różnicach pomiędzy scalaz a cats. Przyprawił to jednak wzorcami projektowymi co pozwoliło na wyciśnięcie z tego naprawdę ciekawych rzeczy. Ważne dla osób, które zastanawiają się czy używać tych narzędzi w swoim kodzie czy też sobie odpuścić. Moim zdaniem jedna z najfajniejszych prezentacji choć bez jakiś genialnych fajerwerków. To co mi przeszkadzało to ściana tekstu na slajdach 🙁

Marco Borst i Slava Schmidt – HATEOS na typach

Tu trochę odpadłem, bo temat był nie mój. Choć fajny. Czy już w trakcie kompilacji można sprawdzić czy nasza komunikacja klient serwer jest ok? Okazuje się, że tak. W dodatku dzięki temu można dostać REST na poziomie 3, czyli zasobów samoopisujących się (co można z nimi zrobić). Z mojej strony pełne wyłączenie się, choć zapewne wiele osób było na tak.

Artur Bańkowski – rzezamy 1/7 ludzkości

Artur jest architektem i omówił problem obsługi dużej ilości danych w sieciach grafowych. Jak tylko pojawi się nagranie to wyślę je do kilku PM-ów by zrozumieli dlaczego należy słuchać technicznych w temacie używania nowych narzędzi. Liczby robiące wrażenie, rozwiązanie, które naprawdę daje radę i w porównaniu do wyznaczonych celów jest znacznie lepsze. Czego chcieć więcej?

After party – po co jeździsz na konferencje

Właśnie po co? Po wiedzę? Raczej nie, bo wiedzy nie przekaże się w przeciągu 30 minut. Bardziej już bym obstawiał zaszczepienie w ludziach pewnych pojęć by mogli w przyszłości poszukiwać informacji i wiedzieli o co zapytać wujka googla. Jednak najlepiej podsumowała to znajoma

Dopóki nie działa jPudelek to konferencje służą napiciu się piwa i wymianie plotek ze świata.

I dużo w tym prawdy. Jeżeli jeszcze można wygrać jakiś fajny zestaw lego jak ten z pierwszego zdjęcia to już pełnia szczęścia.