No i się porobiło…. grupa gości zaczęła handlować psychotropami. Niby nic. Zaczęła sprzedawać je dzieciakom, które chcą „se polatać”, a nie chcą ryzykować wpadki z Marysią Konopnicką… brak szacunku do literatury… ta dzisiejsza młodzież…

No dobra. Rząd widzi problem, którego nie dostrzegają anarcho-liberałowie, mianowicie, że gówniarze są nieodpowiedzialni i się trują. Ja wiem, że hasełko ” liberte fraternite egalite” jest bardzo chwytne, ale nie oznacza, że państwo powinno pozwolić się zaćpać. Swoją drogą przerobiliśmy to już we Francji pod koniec XIX wieku gdy lud w wyniku zarazy winogron przerzucił się na absynt. Wyniki tego przerzucenia można podziwiać w Courtauld GalleryW w Londynie. Generalnie z przeciągu kilku lat naród popadł w ciężką narkomanię. Państwo nie chcąc dopuścić do upadku postanowiło troszeczkę ograniczyć spożycie…
Dziś tak samo państwo chce ograniczyć spożycie dopalaczy i zdążyć zanim problem przybierze większą skalę. Niestety zabiera się do tego od dupy strony.

Nie zakazuj, a pozwalaj

Jest sobie lista substancji zakazanych… mało trafne rozwiązanie. Narkotyki, tytoń i alkohol są dość konkretnymi, bardzo trudnymi do zastąpienia substancjami. Etanolu nie zastąpi się metanolem, no chyba, że lubimy ciemności. Liści tytoniu liśćmi pomidora (też zawierają nikotynę). Konopi indyjskich konopiami zwyczajnymi. Dopalacze są czymś zupełnie innym. Zazwyczaj jest to mieszanka ziół i substancji syntetycznych lub też tylko mieszanka syntetyków. Wpisanie jednej z substancji na listę niedozwolonych powoduje tylko, że laboratoria zastępują ją nową o takich samych właściwościach. Poza tym nikt nie jest wstanie powiedzieć jak nowa substancja wpływa na człowieka, bo jej czas „życia w obrocie” jest stosunkowo krótki.
Niektórzy mówią, że należy dopalacze obłożyć akcyzą… tylko co obłożyć? Jeżeli nie jesteśmy wstanie stworzyć listy substancji zakazanych to tworzenie listy objętych akcyzą tylko zamota problem. Nie będzie wiadomo co można sprzedać legalnie, co i od kiedy jest obłożone akcyzą. To będzie powodowało problemy, a te mogą być korupcjogenne. Mój pomysł jest inny.

Zamiast listy substancji zakazanych stwórzmy listę substancji dopuszczonych do obrotu detalicznego. Odpowiednio przebadanych i przetestowanych środków psychoaktywnych. Wszystko czego nie ma na liście nie jest dopuszczone do handlu i tyle. Czy będzie to działać?

Spróbujcie kupić lek, który nie jest na liście leków dopuszczonych do obrotu. Tu działa ten sam mechanizm. Jest na liście, mamy nałożoną akcyzę, VAT, pogłówne, podymne (od ilości placówek handlowych, a co jak szaleć to szaleć) i co tam jeszcze trzeba. Do tego zakaz sprzedaży nieletnim i osobom pod wpływem… proste.
Lista będzie oczywiście znacznie dłuższa niż lista zakazanych, ale będzie możliwa lepsza kontrola. Substancję można dopuścić do sprzedaży tylko w określonej formie czy stężeniu maksymalnym. Wyobraźmy sobie jakiś dopalacz dopuszczony do sprzedaży tylko w postaci czopków… to będą ciekawe imprezy…
W dodatku nie ograniczymy wykorzystania tych substancji na rynku „pozadopalaczowym” – kosmetycznym czy chemicznym.

To jest mój pomysł. Siądę w weekend i napiszę chyba pisemko do biura legislacyjnego rządu. Ciekawe co powiedzą.