Powrót do Warszawy okazał się całkiem przyjemnym przeżyciem.

Opóźnień na trasie brak, co biorąc pod uwagę, że w sobotę ze szwagrem spędziliśmy trochę czasu na odśnieżaniu podjazdu może niektórych dziwić.

Pociągi ciepłe, ale bez netu 🙁 No ale nie ma to jak osobówka/pośpiech. Na święta jechaliśmy jednak ekspresem.

Takie dwa przemyślenia po tripie…

Po pierwsze rozbestwiliśmy się. Demokracja i wolny rynek nas rozpuściły i zamieniły w niedopieszczone dzieciaki. Chodniki mają być odśnieżone, ulice czarne i suche, a w święta kolej ściągać ludzi z domów by jaśnie państwo mogli jeździć. Najlepiej za darmo.
Niestety nikt nie bierze pod uwagę, że w Polsce w porównaniu do europy jeździ się całkiem znośnie. Nie ma odwołanych połączeń, a opóźnienia nie są aż tak masakryczne. Swoją droga ciekawostka. Znajomi jechali ostatnio z Berlina. Pierwszy pociąg nie przyjechał w ogóle, a następnego dnia ten sam pociąg zaliczył na dzień dobry 40 minut opóźnienia… by nie było pociąg ze znaczkami DB.

Po drugie PKP jest masakrycznie niedoinwestowana. To widać w jakości taboru. Niestety ślepy pęd do budowy autostrad bez jednoczesnego rozwoju kolei oraz bez unowocześniania już istniejącej sieci dróg powoduje, że mamy burdel przy odrobinie śniegu. Nie ma się co dziwić, że w 40 letnim wagonie są nieszczelne drzwi. Ten wagon od dwudziestu lat powinien służyć jako żyletki. Inwestycje w kolej są moim zdaniem ważniejsze niż budowa, od podstaw, sieci autostrad, które autostrad nie przypominają.