Post poświąteczny zatem zaczniemy od kolędy….

Wśród nocnej ciszy
Głos się rozchodzi
Więcej kalorii! Więcej ćwiczeń!
I NIE MA OPIERDALANIA!!!

Od tego się zaczęło:

</param></param></param>

O co chodzi…

Kim był/jest Arni to każdy wie. Mniej ludzi ogarnia, że Arni zmienił sposób patrzenia na kulturystykę. Zrobił z niej element kultury masowej, a jednocześnie łamiąc kilka mitów m.n. o kulturystycznym „braku siły i ogólnej sprawności fizycznej”. Dzięki jego rolom w filmach zmienił też archetyp prawdziwego mężczyzny. Dzięki niemu „prawdziwy facet” to chodzący testosteron…

No właśnie. Lata mijały, Arni skończył z żelastwem, a życie toczyło się dalej. Lata 90te przyniosły nam dwie rzeczy. Po pierwsze nową definicję kulturystyki gdzie przestały liczyć się proporcje, a zaczęła liczyć się czysta masa. Nie ważne jak ma wyglądać, ważne by było dużo mięsa. Razem z masą przyszło też i koksowanie na wielką skalę. Kreatyna nie była wtedy jeszcze popularna. Jednocześnie istniała cała gama „sprawdzonych” środków takich jak HGH czy sterydy anaboliczne. Nie były to już te środki co brał Arni. Odpowiednio dopakowane, wzmocnione i przebadane pod kątem uzyskiwania maksymalnych efektów… jedyne co się nie zmieniło to dawki.
Druga rzeczą, którą dostaliśmy w tym czasie to „zdrowy tryb życia”. Jest to wynalazek marketingowy mający na celu przyciągnięcie do siłowni ludzi, którzy uciekali stamtąd z powodu zbyt dużego stężenia testosteronu (niekoniecznie naturalnego pochodzenia). Bycie „fit” stało się też modne dzięki coraz szerszemu i lepszemu dostępowi do reklamy i szybkiej wymiany danych. Danymi w tym przypadku były filmy instruktażowe, na których trenerzy demonstrowali jak „niskim kosztem w warunkach domowych uzyskać wymarzoną sylwetkę”. Wystarczyło trochę miejsca w pokoju, jakaś kolorowa sztangielka i do boju. Plany te były łatwe, miłe i przyjemne, a do tego piekielnie skuteczne… bo nie oszukujmy się, jeżeli nic nie robiłeś i zaczynasz ćwiczyć to nawet zestaw ogólnorozgrzewkowy z LO (10 pompek, 10 przysiadów, 10 brzuszków) będzie skuteczny. Poza planami nadeszła też inna zaraza…

Dieta MŻ

Czyli przekleństwo każdego, kto chce schudnąć. Dieta MŻ, czyli Mniej Żreć to też przekleństwo trenerów i dietetyków. Ciężko jest wytłumaczyć komuś, że jeżeli chce schudnąć to musi jeść więcej. Sytuacji nie polepszają artykuły prasowe w okresie świąt… „Jeden pączek to 30 minut na rowerku” krzyczą pisma kobiece, w ogóle nie biorąc pod uwagę, że takie podejście jest… głupie. Dlaczego głupie? Po prostu nieskuteczne.

Czy Robert Burneika to nowy Schwarcenegger?

Co nowego zrobił Burneika? Powiedział, że trzeba jeść, ćwiczyć i odpowiednio odpoczywać. Szokujące? Na pewno dla niektórych. Jako to tylko godzina na siłowni? Do tego góra żarcia:

</param></param></param>

Moim skromnym zdaniem Robert Burneika tak jak Arni przedefiniował pojęcie zdrowego trybu życia.