Wielkie zdziwienie wśród wykopowiczów spowodował tekst o problemach DB i to, że nie polecą za to głowy. U nas poleciały za, w sumie, mniejszy burdel. W Rzeszy odwoływano kursy na potęgę, były problemy z opóźnieniami, a do tego latem „padła klima” i DB dodawało do przejazdu saunę gratis. Jednak nikogo nie odwołano…

Wiktor Suworow w swojej książce „GRU” opisał niewpuszczenie na tren Królestwa Belgii dyplomaty radzieckiego… wróć… rezydenta GRU, który pracował pod przykrywką dyplomaty. Autor przedstawił sytuację jako działanie błędne ze strony rządu belgijskiego. Dlaczego? Otóż dlatego, jak argumentował, że po wpuszczeniu nowy szef będzie potrzebował czasu na odbudowę siatki, odnowienie kontaktów oraz organizację pracy. Dlatego też opłaca się wyrzucać szpiegów jakieś pół roku od przybycia, bo w tym czasie już się zadomowią, ale jeszcze nie rozpoczną pracy pełną parą, a my im tą pracę zdezorganizujemy…

Podobnie ma się rzecz w każdym przypadku gdzie mamy do czynienia z ogólnie pojętym zarządzaniem. Nowy kierownik to zazwyczaj kilka tygodni ogólnego burdelu. Nawet jeżeli jest to osoba z zespołu to i tak musi wdrożyć się w nową rolę, nowe zadania i nowe metody pracy. Z osobą z zewnątrz taki stan rzeczy może być długotrwałym procesem.

Do przemyślenia. Czy opłaca się wywalać ministra za tzw. „brak nadzoru”, a w praktyce za to, że spadł śnieg i powoływać następnego, który zmarnuje kilka miesięcy na ogarnięcie co i jak działa? Zyskując tym samym punkty „pijarowe”. Czy też pogodzić się z tym, że jest bajzel, zlecić naprawę i mieć już rozpoznany teren tzn. móc od razu zacząć realizować różne zadania, ale stracić w sondażach?