Ufacebookowienie procedury karnej/cywilnej/administracyjnej (niepotrzebne skreślić)
Polskie szkolnictwo ponadpodstawowe leży, kwiczy i generalnie woła o pomstę. O ile jeszcze programy z matematyki, historii czy języka ojczystego zostały „unowocześnione” i tym samym spaprane to już program nauczania WOSu pozostał w stanie nie zmienionym. Objawia się to niską znajomością prawa wśród obywateli, a tym samym z podejmowaniem działań najzwyczajniej głupich.
Pojęcie, które umieściłem w tytule wpisu odnosi się do coraz częstszych przypadków gdzie osoba poszkodowana albo określająca się jako poszkodowana zamiast po bożemu iść na policję czy do sądu zaczyna „wymierzać sprawiedliwość” na własną rękę. Działania takie podpadają pod jedną lub kilka kategorii:
- nieskuteczne – osobnik jest olewany.
- śmieszne – chcąc obserwować jego działania należy wyposażyć się w popcorn i colę.
- głupie – czyli zazwyczaj tylko pogarszające sprawę.
Wszystkie opierają się jednak o pewien schemat. Po krótkiej wymianie maili z firmą osoba, która czuje się poszkodowana zaczyna „kampanię medialną”. Począwszy od umieszczenia wpisu na własnym blogu, poprzez wpisy u znajomych, umieszczanie komentarzy na twarzoksiążce adwersarza, tworzenia na tejże twarzoksiążce grup, profili i innych tego typu wynalazków w stylu „Firma X mnie nacięła”, a kończąc na wrzucaniu sprawy na wykop i dzwonieniu po redakcjach serwisów faktoidalnych.
Co ciekawe im drobniejsza i prostsza do załatwienia spraw tym „kampanii” prowadzona z większym rozmachem (i głupiej).
Źródłem takiego postępowania, poza nieznajomością prawa – o tym za chwilę, jest przeświadczenie, że „szkody na marce” będą szybkie, duże i bolesne, a tym samym firma będzie skora do ustępstw szybciej niż zmuszanie jej zwyczajowymi środkami. Należy tu podkreślić, że to przeświadczenie ma bardzo mocne korzenie w „praktyce internetu”. Rzeczywiście patrząc na sprawy typu źle liczące procesory Intela, czy sławetną sprawę Kominek kontra dr Oetker można dojść do wniosku, że „w sieci siła”. Tyle tylko, że większość blogerów próbujących rozpętać wojnę zapomina, że taki Kominek ma więcej UU w ciągu godziny niż oni w ciągu miesiąca oraz że Kominek działał w sprawie dotykającej konsumentów jako grupy, a nie jakiejś niezapłaconej faktury. Warto też pamiętać, iż bardzo często firma, która poczuje się poszkodowana idzie do sądu ponieważ koszty prawnika i tak pójdą w koszty działalności, a w większości przypadków szansa na wygranie z blogerem jest duża.
Dlaczego sądy „preferują” firmy?
Tu dochodzimy do sedna. Nie można mówić, że ktoś jest złodziejem jeżeli nie mamy w rękach wyroku. Tak samo jest w przypadku gdy mówimy o „oszustach i złodziejach” niepłacących faktur. Bez wyroku sądu albo przynajmniej uruchomienia sprawy w sądzie ciężko będzie wybronić się przed zarzutami zniesławienia.
Zatem chcąc powiedzieć, że ktoś nas oszukuje warto mieć podkładkę w postaci sprawy w sądzie.
Tips & Tricks
W sprawach prostych warto pamiętać o:
- Studenckich klinikach prawa – miejscach gdzie nieodpłatnie uzyskamy pomoc. Kliniki nie zajmują się sprawami gospodarczymi, ale studenci czasami wskazują gdzie można udać się z problemem.
- Wujku Google – pozwala nam na szybkie znalezienie wzorów pism m.n. wezwania do zapłaty.
- Czytaniu przepisów i poradników – często gęsto jest tak, że sprawę można załatwić w sądzie za pomocą gotowego formularza.
- UOKiK – i przede wszystkim jego terenowych jednostkach, które pomagają załatwić sprawy.
Warto też czasami poszukać prawnika. Porada prawna nie jest droga w porównaniu z potencjalnymi kosztami jakie poniesiemy wdrażając własne pomysły i wykazując się „inwencją twórczą” w komentarzach na FB.